Nie ma już na świecie wielu miejsc, do których jest tak ciężko dotrzeć jak do naszych korzeni. Nie jest przypadkiem, że nawet europejskim odkrywcom, rozpalonym do czerwoności w swojej ciekawości i chciwości, udało się to dopiero około 1920 roku.
W dżungli, kilkadziesiąt kilometrów od miasteczka Dongo nad brzegiem rzeki Ubangi, znajduje się kilkadziesiąt osad, w których żyje kilka tysięcy pełnych energii i marzeń ludzi. Życie tam nadal w dużej mierze płynie w rytmie czegoś, co podręczniki w szkole podstawowej nazywały zbieractwem i łowiectwem.
Zasięg telefoniczny nie istnieje, dostępu do elektryczności brak, miejsc gdzie dzieci mogłyby się uczyć brak, dostępu do uzdatnionej wody również.
Jest za to piękny, bezkresny pierwotny las, w którym żyje cały leksykon zwierząt, roślin… i ludzi zagrożonych wyginięciem. Nasz wspólny las zamieszkujemy my, ale również lamparty, słonie leśne, goryle nizinne, drzewa hebanowe, jak i nasi bracia Pigmeje.
Ancestralny test DNA, który wykonaliśmy pokazał nam, że płynie w nas również 1% domieszki krwi właśnie Pigmejów, starożytnych gospodarzy naszego lasu.